Witajcie :)
Dzisiejszy przepis to ciąg dalszy planu oczyszczania skóry twarzy, a głównie czoła, nosa i policzków, z zaskórników zamkniętych i otwartych. W poprzednim poście wychwalałam działanie
glukonolaktonu, jako łagodnego, ale skutecznego kwasu. Jednak kobieta zmienną jest i trzy miesiące temu postanowiłam wypróbować
kwas mlekowy. Przy okazji stworzyłam nowy przepis na serum, którego głównym zadaniem miało być intensywne nawilżanie skóry, aby kwas jej nie przesuszył.
Skład: (proporcje na 15g)
Kwas mlekowy [80%] 12% (1,8g)
Żel hialuronowy [1%] 34% (5,1g)
Żel z aloesu 34% (5,1g)
Jak pozyskać żel z aloesu?
Alantoina (szczypta)
FEOG (3 krople)
Olej z pestek dyni 20% (3,0g)
Olejek eteryczny (2 krople)
Serum jest bardzo proste w wykonaniu. Mieszamy wszystko w jednym naczyniu, nic nie grzejemy. Jedyną czynnością wymagającą uwagi jest ustalenie odpowiedniego pH. Pamiętamy o dezynfekcji!
- 4 pierwsze składniki odmierzamy i mieszamy razem.
- Ustalamy pH na poziomie 5-6, dodając sody oczyszczonej/mleczanu sodu.
- Konserwujemy FEOGiem.
- Dodajemy olej i olejek eteryczny.
Po wstrząśnięciu serum posiada konsystencję żelu z rozproszonymi w nim drobinkami oleju. Jest to (według mnie) o wiele przyjemniejsza w użyciu forma stosowania kwasów, tym bardziej, że takie serum śmiało zastępuje mi krem na noc. Ponadto nie marnujemy produktu, jak to jest w przypadku tonik + wacik kosmetyczny.
Żel przyjemnie rozprowadza się na skórze, nic nie spływa. Wchłania się bardzo szybko. W pierwszej chwili w miejscach "nadających się do oczyszczenia", a więc rozszerzone pory, zaskórniki i wypryski, czuję lekkie pieczenie, a skóra lekko się zaczerwienia. Ta lekka, punktowa różowość schodzi po 2-3 minutach. Pieczenie trwa kilka sekund.
Już pierwsza reakcja skóry na kwas mlekowy daje nam dowód, że coś się dzieje i kwas ten rzeczywiście działa.
Kwas hialuronowy, czysty żel z aloesu i olej dbają o prawidłowe nawilżenie i natłuszczenie skóry. Po wchłonięciu przez skórę serum nie czuję dyskomfortu czy ściągnięcia. Niewątpliwie największy udział ma tutaj świeży, czysty i 100% żel z aloesu, który wspaniale łagodzi i nawilża. Nie trzeba się też obawiać łuszczenia skóry - bardzo łatwo zakamuflować
je
podkładem mineralnym. Ale musimy pamiętać o ochronie
przeciwsłonecznej - ja polecam
olej z pestek malin.
Jak stosować serum z kwasem mlekowym?
Odpowiedź da nam nasza własna skóra - po kilku dniach zacznie się łuszczyć i wołać o bogatszy krem. U mnie schemat wygląda tak, że stosuję serum 3-4 dni z rzędu, potem zastępuję go kremem na noc, a w następnych dniach wykonuję peeling kawowy + maseczka i znów serum itd.
Jeśli nigdy wcześniej nie stosowałaś kwasów w pielęgnacji - przeczytaj mój poprzedni post -
KLIK.
Efekty
Skóra po tych wszystkich zabiegach, jest...
wspaniała!
Jędrna, gładka, nawilżona i co najważniejsze - czysta. Zaskórniki zamknięte na policzkach stopniowo "wychodzą ku górze", co daje możliwość ich pozbycia się.
Rozszerzone pory na czole zostały oczyszczone i zwężone. Nie pojawiają się już bolące, ropne zmiany.
Czoło stało się gładkie, czyste, z dosłownie pojedynczymi zaskórnikami, które czekają w kolejce, by je wytępić ;)
Drobne przebarwienia po dawnych krostach zostały rozjaśnione, a następnie zniknęły kompletnie. Podczas zmian hormonalnych, gdy jakiś wyprysk zechce się pojawić, kwas mlekowy rozprawia się z nim z 1-2 dni i pozostaje tylko strupek, który bardzo ładnie się goi, nie pozostawiając śladów.
Największym jednak zaskoczeniem okazało się
zmniejszenie przetłuszczania czoła, które doprowadzało mnie do depresji w czasie, gdy nosiłam grzywkę. Wszystkie wyżej wymienione efekty zaczęłam dostrzegać
po miesiącu stosowania i oczyszczanie trwa nadal, a stosuję serum już trzeci miesiąc. Jest to o wiele szybsze działanie niż glukonolaktonu, dlatego serum stało się obecnie moim zimowym ulubieńcem :)
Jedyne z czym obecnie kwas mlekowy sobie nie radzi, to zaskórniki otwarte na nosie. Ale patrząc na pozostałe plusy, mogę na to przymknąć oko ;)
Nie doświadczyłam wysypu niedoskonałości, jednak jest to spowodowane tym, że płynnie przeszłam z glukonolaktonu na kwas mlekowy, więc skóra była przyzwyczajona do kwasów.
Etapy oczyszczania skóry na czole
Po lewej stan sprzed stosowania kwasów. Po prawej efekt po 3-4 miesiącach stosowania glukonolaktonu. Poprawa była naprawdę duża, ale jeśli się przyjrzycie, to dostrzeżecie dużo rozszerzonych porów. Mimo informacji w internecie,
skóra przyzwyczaja się do glukonolaktonu i nie dostrzegałam tego, aby kwas działał nadal, a jedynie podtrzymywał stan obecny.
Po dwóch miesiącach z kwasem mlekowym moje czoło wygląda tak.
Bez wyprysków, bez przetłuszczania, bez rozszerzonych porów! Skóra wreszcie jest gładka. W kolejce do oczyszczenia zostały około 3 zaskórniki zamknięte.
Policzka wreszcie gładkie, bez białych grudek pod skórą, czyli najbardziej uporczywych zaskórników zamkniętych. Najpierw "wyszły" ku górze, a potem pozbyłam się ich peelingiem.
Za tak pozytywne działanie kwas mlekowy otrzymuje miano -
Cud Natury!
O innych możliwych działaniach kwasu mlekowego przeczytacie np. na stronie sklepów z półproduktami. Nie przytoczyłam ich w poście, aby się nimi nie sugerować i opisać tylko te efekty, których doświadczyłam. Natomiast warto wspomnieć, że takie
zmuszanie skóry do łuszczenia jest profilaktyką przeciwzmarszczkową. Pobudzamy skórę do syntezy kolagenu i odnowy, oczyszczamy ją i intensywnie nawilżamy, a to prosta droga do uniknięcia pierwszych zmarszczek lub spłycenia już obecnych. Warto zatem włączyć kwas mlekowy do swojej pielęgnacji :)
A jakie są Wasze doświadczenia z tym kwasem?
Nowa wersja serum z mocznikiem -
KLIK.
eh...chcę :D coś stworzonego dla mnie :) niestety nie mam jeszcze kwasu mlekowego, w ogóle nie mam kwasów w swoich półproduktach bo się ich boję :D chyba jednak czas się przestawić ;)
OdpowiedzUsuńJeśli zapoznasz się z kilkoma zasadami stosowania kwasów, to nie ma się czego bać ;) A o efekty warto powalczyć :)
UsuńUwielbiam kwas mlekowy, cudownie zwęża pory, oczyszcza i nawilża. Stosuje w prostym toniku DIY 10% i po miesiącu zauważyłam efekty. Kiedy odstawiłam go na 2 msc bardzo tego żałowałam i zaraz kręciłam ponownie.
OdpowiedzUsuńCzyli wrażenia mamy podobne, super :)
Usuńrobiłam ostatnio tonik z 10% mlekowym:)
OdpowiedzUsuńNa pewno będziesz zadowolona. A forma serum być może też przypadnie Ci do gustu :)
Usuńojej! ale cudowne efekty! ja pozbyłam się większości zaskórników zamkniętych za pomocą peelingów mechanicznych, ale niestety jeszcze coś tam zalega, ponadto mam te nieszczęsne rozszerzone pory :-( serum będę miała na oku!
OdpowiedzUsuńnie używałam, ale dobrze wiedzieć (i widzieć), że działa ;]
OdpowiedzUsuńEfekty świetne! Eh ja właśnie czegoś potrzebuję na te rozszerzone pory na nosie, masakra, zmora moja:/ póki co nic nie zadziałało, maseczki jedynie ale to na chwilę...
OdpowiedzUsuńNos to u mnie taki obszar, który najtrudniej jest mi oczyścić. Maseczki również stosuję i podobnie, jak u Ciebie, efekt jest chwilowy. Ciągle szukam, to i może na nos coś znajdę ;)
Usuńbardzo mi się podoba.. zainspirowałam się i zrobiłam coś podobnego.. ale zabawa, teraz zobaczę, czy się sprawdzi.. serdeczne dzięki:D
OdpowiedzUsuń:*
Ciekawa jestem, jak się sprawdzi. Koniecznie daj znać! :)
UsuńKurczę, przy następnym zamówieniu na ZSK na pewno wezmę kwas mlekowy!
OdpowiedzUsuńSpadłaś mi jak z nieba z tym postem:P
OdpowiedzUsuńWłaśnie myślałam o zastosowaniu kwasu mlekowego w serum, ponieważ jego data ważności się nie ubłaganie zbliża. Nie mam co prawda wszystkich składników, ale mam plan na coś innego. Super, że efekty u Ciebie widać, ja kiedyś stosowałam tonik z kwasem mlekowym, ale średnio mi pomagał, zobaczymy jak teraz.
A co do glukonolaktonu, używam go od pół roku nieprzerwanie, ale w moim przypadku on działa cały czas, tzn bardzo rzadko coś mi wyskakuje.
Zastanawiam się czy można dodać do tego serum witaminę B3 i zamienić olej na inny? T\o byłoby moje pierwsze serum, nie znam się, dlatego pytam :) Jaki możesz polecić kwas na wągry i rozszerzone pory ? Mlekowy ma szansę dobrze się sprawdzić w tej roli ? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOczywiście, można dodawać witaminy i zmieniać olej :) Myślę, że mlekowy będzie strzałem w dziesiątkę :) Przynajmniej u mnie sprawdza się świetnie. Pamiętaj tylko o początkowym mniejszym stężeniu i dopiero potem zwiększaj do 10%. Jeśli chodzi o otwarte zaskórniki na nosie, to niestety kwas mlekowy się nie popisał, ale jak napisałam w postach o tym kwasie, pozostałe zalety naprawdę zachęcają do wypróbowania. Trzymam kciuki za eksperymenty ;)
Usuń