Witajcie :)
W tym wpisie przedstawię Wam kolejny naturalny olej, który jest moim ulubieńcem , a więc też stałym punktem w pielęgnacji skóry. Plasuje się na drugim miejscu zaraz po oleju z pestek malin, który używam głównie w
serum malina-aloes pod podkład.
Olej z dzikiej róży odkryłam kilka miesięcy temu i od razu po zakupie wiedziałam, że był to strzał w dziesiątkę! :)
Podobnie jak olej malinowy, ten z dzikiej róży jest olejem schnącym, bogatym w wielonienasycone kwasy tłuszczowe. Jest więc olejem
niekomedogennym, lekkim i szybko wchłaniającym się. Wiąże się z tym również nietrwałość oleju, dlatego stosujemy go w recepturach na zimno - jest nieodporny na podgrzewanie, a także zaleca się przechowywanie w lodówce.
Zawiera
40% kwasu linolowego, 40% kwasu alfa-linolenowego oraz witaminę A (betakaroten), której zawdzięcza intensywny, pomarańczowy kolor i właściwości antyoksydacyjne. Stosowany solo nietrwale barwi skórę (znika po zmyciu).
Olej posiada przyjemny, charakterystyczny, bliżej nieokreślony zapach o średniej intensywności.
Pomimo lekkości, olej zapewnia porządne nawilżenie i regenerację skóry. Polecany jest praktycznie dla każdego typu cery. Moja mieszana skóra jak najbardziej się z nim polubiła. Stosowany na noc w serum z witaminą C stanowi idealne połączenie, które głęboko nawilża, łagodzi i regeneruje skórę. Jest widocznie bardziej treściwy w działaniu niż olej z malin, a przy tym zachowuje swoją lekkość, co jest nieprawdopodobne!
Olej wspomaga procesy łuszczenia się skóry, pomaga w poparzeniach słonecznych, zwiększa elastyczność. Wysoka zawartość witaminy A pomaga skórze starzejącej się w walce ze zmarszczkami, jak i stanowi prewencję dla cer młodszych. A to z uwagi na właściwości antyoksydacyjne betakarotenu, który wpływa też na syntezę kolagenu.
Może być stosowany solo, jak i w połączeniu z innymi olejami. Z racji na efekt barwienia skóry, polecam stosować go w pielęgnacji wieczornej.
Olej ten jest moim wielkim ulubieńcem. Wzbogacił moje serum o nowe, cenne właściwości i uprzyjemnia mi codzienną pielęgnację. Zasługuje zatem na miano Cudu Natury.
Jeśli zastanawialiście się nad zakupem, to serdecznie polecam - nie będziecie żałować :) Pamiętajcie tylko, aby olej był nierafinowany i zimno tłoczony.
To co piszesz o olejku jest całkiem ciekawe. Zastanawiam się jakby się sprawdzić na mnie.
OdpowiedzUsuńTestowałaś już olejek?
UsuńUwaga odnośnie nierafinowanych i zimno tłoczonych jest bardzo istotna, gdyż bardzo często można naciąć się na preparaty gorszej jakości (inny proces produkcji)
OdpowiedzUsuńSuper Wpis:)
OdpowiedzUsuń