Witajcie :)
Od
ostatniej aktualizacji minął rok, a w mojej włosowej rutynie właściwie dużo się nie zmieniło. Nie było spektakularnych efektów, bo moje włosy już wtedy były w dobrej kondycji. Patrząc na poprzedni wpis mogę śmiało stwierdzić, że w kwestii włosowej dążę do minimalizacji. Jednak nie bez powodu ten wpis, parę zmian jest i warto je zapisać i Wam przekazać :)
Stałym punktem w pielęgnacji jest olejowanie. W okresie zimowym powróciłam do
oleju z kiełków pszenicy. Nowością jest
olej avocado, który pasuje moim włosom solo i pół na pół z kiełkami. Olej nakładam na min. 2h przed każdym myciem, od ucha w dół, robiąc przerwę raz na jakiś czas.
Celem pobudzenia włosów do wzrostu jak i odżywienia skóry głowy, sporządziłam
macerat na oleju słonecznikowym z
lawendy, rozmarynu, pokrzywy i
skrzypu. Wcieram mieszankę w skórę głowy przy okazji olejowania włosów. Jest to nowość w mojej pielęgnacji, dlatego o efektach wypowiem się później.
Zmywam szamponem
Isana Med, teraz wolę wersję z solą morską lub do codziennego stosowania. Wydają mi się łagodniejsze od tej z mocznikiem.
Po myciu zawsze odżywka
Nivea Long Repair + olej z kiełków pszenicy. Na kilka minut, a im dłużej tym lepiej :)
Odżywkę ekpresową
GlissKur + olej (z pestek malin i np. z kiełków) stosuję jako zabezpieczenie, ale też gdy moje włosy są zbyt spuszone. W końce wcieram po myciu kroplę oleju.
I tak przez ostatni rok prezentowała się moja pielęgnacja włosów, jedynie oleje się zmieniały. Były to: pestki dyni, orzech włoski, kiełki pszenicy, avocado. Jednak po wielu próbach pozostałam z dwoma wymienionymi na samym początku - pszenica i avocado. Z przewagą pszenicy, ten olej zawsze pozostanie najlepszym! :)
Niestety zauważyłam, że pomimo ciągłej pielęgnacji, moje włosy mają rozdwojone końce na różnej długości, chociaż cały czas skracam je co ok. 3 miesiące (do tej pory była to metoda "na babuszkę", ale ostatnie cięcie na koniec marca -4cm zrobiłam tradycyjnie, na równo). Za winowajcę uznałam zwykły, plastikowy grzebień. Kiedyś nie wierzyłam, by miało to tak duże znaczenie, ale spośród wielu czynników niszczących włosy, to tylko ten mógł u mnie spowodować te zniszczenia końcówek.
Dlatego zakupiłam szczotkę z naturalnego włosia. Miałam kiedyś podobną i wspominałam ją jako genialny zbieracz kurzu z włosów i środek na objętość. To prawda ;)
Co pozostało niezmienne, to brak ciepła w stylizacji i kosmetyków typu pianki, lakiery. Nie czeszę włosów na mokro, staram się kłaść spać z suchymi. Nie związuję ich jednak do snu w warkocz, ponieważ o dziwo zaczęło mi to przysparzać kołtunów. Nadal nie służą mi proteiny.
Okresowo wzmacniam się od wewnątrz pijąc herbatkę ze skrzypu i pokrzywy. Również okresowo dopada mnie zwiększone wypadanie włosów, za co można winić stres czy wahania hormonów.
 |
Dokładne czesanie robi różnicę ;) |
Ogólnie jestem zadowolona ze stanu włosów, z ich długości. Ale nie z gęstości. Dlatego staram się je zagęścić, pobudzić do wzrostu nowe włosy. I wiem, że to możliwe. Tylko trzeba cierpliwości i systematyczności. Pamiętam jak kiedyś miesięczne picie ziołowej herbaty spowodowało wysyp baby hair na mojej głowie :) Trzymajcie kciuki, by i tam razem mi się udało!
A tutaj macie porównanie od samego początku dbania o włosy :)
Pozazdrościć tak pięknych, gładkich, długich i bezproblemowych włosów! Ja na co dzień walczę z niesfornymi falami, mogę pomarzyć o jakimkolwiek posłuszeństwie moich kosmyków ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ale nie zgodzę się, że są bezproblemowe! Też czasem muszę się natrudzić, żeby je okiełznać. Trzymam kciuki za Ciebie, pielęgnuj z głową i naturalnie, a też będziesz zadowolona :)
UsuńMasz piękne włosy. Nie ukrywam, że zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuń