Henna włosów | Indus Valley Czekoladowy | Moje doświadczenia

Witajcie! Jak zapewne wiecie, od dłuższego czasu na moim Instagramie dzielę się z Wami małymi urywkami z mojej przygody z hennowaniem włosów. Zaczęłam ją akurat z henną, która dopiero wkracza na polski rynek i nie jest tak popularna jak Khadi czy Orientana. Stąd też był to skok na głęboką wodę - pierwsze w życiu hennowanie (ba, nawet pierwsze farbowanie!) włosów i do tego produktem, o którym w internecie cisza. Moim celem od długiego czasu było wyrównanie koloru włosów, które rozjaśniają się od słońca. Zatem wybrałam hennę w kolorze czekoladowym - to odcień głębokiego brązu, w kolorze gorzkiej czekolady. Bez ciepłości, ale i bez nadmiernych chłodnych tonów. Taki w sam raz :) W opakowaniu znajdziemy hennę, rękawiczki, czepek i instrukcję wykonania, a w niej odpowiedzi na nurtujące pytania. Plus dla producenta za zachęcanie do wykonania próby na paśmie włosów. Sama też tak zrobiłam przed pierwszym pełnym hennowaniem. Unikniemy w ten sposób nieprzyjemnych niespodzianek ;)

Początek włosomaniactwa i pierwsze efekty naturalnej pielęgnacji.

Witajcie :)

W dzisiejszym poście przedstawię zmiany, jakie zaszły w pielęgnacji moich włosów w ciągu ostatnich 9 miesięcy. Ich stan znacznie się poprawił, a ja znalazłam już produkty, które moje włosy pokochały. Opowiem o początkach mojego włosomaniactwa i mam nadzieję, że zachęcę Was do naturalnej pielęgnacji włosów. Zapraszam :)

Od sierpnia zeszłego roku zaczęłam eksperymenty z odżywką do włosów. Zmieniałam składniki, bawiłam się nad odpowiednią konsystencją. Tak upłynęły mi około 3 miesiące, aż w końcu się poddałam, gdy nadeszła zima, a moje włosy zaczęły się elektryzować. Proteiny nie pomagały, a wręcz wzmagały problem. Obecnie w sklepach nie ma dostępnych antystatyków, więc musiałam porzucić plany stworzenia własnej odżywki. Ponadto zrozumiałam, że nie ma sensu samemu jej robić, ponieważ łatwiej i szybciej można wzbogacić gotową odżywkę półproduktami.

Sam olej to nie wszystko.
Po tych 3 miesiącach moje włosy nic się nie zmieniły (oprócz tego nagłego elektryzowania). Nie miały szans, ponieważ pełniły rolę testera moich odżywek, w chwilach „niemocy twórczej” miałam dość i nie nakładałam po myciu nic. Pomimo mojego wielkiego odkrycia – oleju z kiełków pszenicy, włosy potrzebowały nawilżenia.

Odżywka idealna.
W końcu postanowiłam wybrać się do drogerii i poszukać maski do włosów o prostym składzie, którą mogłabym wzbogacać olejem. Tak trafiłam na maskę oliwkową Ziaja o przyjaznym składzie z jednym silikonem i odpowiednio gęstej konsystencji. Można powiedzieć, że od tego zakupu stałam się włosomaniaczką. Widząc pierwsze pozytywne efekty, zapragnęłam rozbudować moją pielęgnację.

Włosy przestały się elektryzować, stały się bardziej gładkie, jednak nadal brakowało im nawilżenia. Nic dziwnego – maska Ziaji nie zawierała dużo humektantów. Następnym udanym zakupem okazała się nawilżająca odżywka Isana. Jej bogaty w humektanty skład sprawia, że idealnie nawilża moje włosy. Od tej pory łączyłam Ziaję i Isanę w proporcji 1:1 + 5 kropli oleju z kiełków pszenicy. Stosowałam taką mieszankę po każdym myciu, po uprzednim olejowaniu również olejem z pszenicy na min. 1 godz. W końcówki wcierałam kilka kropli tego samego oleju. Moje włosy zaczęły się ładnie układać, były nawilżone i gładkie.

Pora na cięcie.
Niestety końcówki nadal były zniszczone i postrzępione po cieniowaniu, dlatego w lutym podcięłam je o 10cm. Od razu poczułam się lepiej, widząc jak zbliżam się do wyrównania całych włosów.

Jak myć delikatnie?
Kolejnym krokiem były poszukiwania łagodnego środka myjącego. Mycie odżywką nie sprawdziło się u mnie – włosy miałam obciążone i niedomyte. Żelu Facelle nie kupię, ponieważ zawiera on glukozyd laurylowy, który wcale nie jest taki delikatny. Sprawdziłam to w moim żelu do mycia. Szampon Babydream wzmaga u mnie przetłuszczanie, więc pozostała mi ostatnia deska ratunku – Balsam do kąpieli Babydream fur Mama. Podeszłam do niego sceptycznie, ale to był strzał w dziesiątkę! Świetnie zmywa oleje; nie wysusza tak włosów jak szampony z SLS, zdecydowanie jest od nich łagodniejszy.

Ochrona przed UV.
Uprzedzam pytania – nie, nigdy nie farbowałam włosów :)


W wyniku wielu lat praktycznie zerowej pielęgnacji, moje włosy bardzo wyjaśniały od słońca. Dzięki regularnemu podcinaniu, różnica w odcieniu nie jest już tak duża jak jeszcze w sierpniu. Ale nadal jest, a mnie zdecydowanie bardziej podoba się mój prawdziwy kolor, czyli ciemny brąz. Zaopatrzyłam się w odżywkę w sprayu Gliss Kur, aby zabezpieczać wierzchnie warstwy włosów przed promieniami UV (dzięki silikonom i odrobinie olejów). Czy to pomoże, czas pokaże :)

Obecnie stan moich włosów prezentuje się tak.



A tu porównanie ze stanem z sierpnia.


Biorąc pod uwagę mój 3 miesięczny zastój, taki stan osiągnęłam w pół roku :) Uważam to za sukces, a i tak nie jest to koniec mojej walki o zdrowe włosy.

Aktualnie włosy są miękkie, wygładzone, nawilżone i odpowiednio dociążone. Wreszcie nie fruwają mi wokół twarzy, ale „trzymają się razem”. Dzięki olejowi stały się grubsze, zwiększyła się ich objętość. Końcówki są zdyscyplinowane, nie wywijają się we wszystkie strony.

Moja obecna pielęgnacja włosów:
  • Olej z kiełków pszenicy na min. 3 godz. – wtedy uzyskuję najlepsze efekty. 
  • Mycie - Balsam Babydream fur Mama.
  • Mieszanka nawilżającej Isany i maski Ziaja/odżywki Nivea Long Repair + 10 kropli oleju z pszenicy na 30 minut pod czepek.
  • Kilka minut w ręczniku.
  • Zabezpieczanie końcówek olejem z pszenicy.
  • Wcierka ziołowa – stosuję ją codziennie.
  • Włosy schną naturalnie.
W słoneczne dni przed wyjściem na dwór spryskuję włosy odżywką Gliss Kur Oil Nutritive.
Myję je co trzeci dzień, świeżość u nasady pomaga mi utrzymać wcierka ziołowa.
Do czesania używam drewnianej szczotki, grzebień tylko do wyrównania.
Raz/dwa razy w miesiącu, w ramach dogłębnego oczyszczenia, nie nakładam oleju i myję włosy szamponem Barwa. 

Produkty, które nie sprawdziły się w pielęgnacji moich włosów:

Oleje: kokosowy (obciążał, elektryzował), makadamia (puszył włosy), konopny, migdałowy, sezamowy, olej Babydream fur Mama (brak efektów), z lnianki siewnej (zbyt lekki).

Odżywki/maski: Balsam Potters, Seboradin Maska z naftą – RECENZJA.

Inne: wcierka Jantar, nafta kosmetyczna, szampon Babydream.


Jeśli chcecie, mogę robić częściej włosowe aktualizacje.
A jak tam Wasze włosy? Czy naturalna pielęgnacja przynosi efekty? :)

Komentarze

  1. Teraz włoski wyglądają naprawdę super :)

    OdpowiedzUsuń
  2. po 9 miesiacach dbania masz piekniejsze wlosy niz ja po 3 latach :D zadroszcze! piekne wlosy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nie poddawaj się, warto walczyć o piękne włosy przez całe życie :)

      Usuń
  3. bardzo ładne włosy, widać że są porządnie nawilżone :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne włosy :) też postawiłam wreszcie na porządne dbanie o włosy i też widzę naprawdę porządne efekty :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz bardzo podobne włosy do moich i służy Ci bardzo podobna pielęgnacja do mojej :P
    Ja mam jeszcze pozostałości rozjaśniania, i ogólnie moim przekleństwem są plączące sie włosy od spodu.
    Za to jak je porządnie nawilżę to zaczynają falować się:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie czekam na post z Twoją pielęgnacją włosów. Szczególnie ciekawią mnie oleje, bo przed zakupem warto poczytać o efektach na podobnych włosach :) Moje falowały się przez długi czas, gdy były suche i wycieniowane. Gdy są porządnie odżywione, są prościutkie :D
      Co do plątania - zwróć uwagę na ilość protein. Podczas mojego zimowego elektryzowania, gdy nadmiar protein wręcz szkodził, moje włosy właśnie plątały się na końcach. Pomaga też wcieranie oleju w końcówki :)

      Usuń
  6. Masz piękne włosy ♥ muszę zacząć bardziej dbać o moje :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz