Witajcie :)
Po uzupełnieniu zapasów zabrałam się do tworzenia kosmetyków. Pierwszym z nich był krem na bazie oleju z kiełków pszenicy. Przepis będzie prosty, wręcz minimalistyczny, ale skuteczny :)
Skład:
Faza olejowa (28%)
- MGS 4%
- Alkohol cetylowy 4%
- Olej z kiełków pszenicy 20%
Faza wodna (67%)
- Woda destylowana 62%
- Kwas hialuronowy 5%
- Alantoina szczypta
Faza dodatków (5%)
- Olej konopny 5%
- Konserwant FEOG (10k/50g)
Olej z kiełków pszenicy
Zawiera ok. 60% wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, dzięki czemu nie powinien zapychać porów skóry (szczegóły w tym poście). Cechuje się wysoką zawartością witaminy E. Odżywia i nawilża jak żaden inny olej. Ma właściwości ujędrniające. Pięknie pachnie zbożem. Poprawia koloryt skóry. Wszystkich tych dobroci doświadczyłam na własnej skórze :)
Kwas hialuronowy (roztwór 1%)
Mój pochodzi ze sklepu BeautyEver i jest kwasem o najmniejszej wielkości cząsteczek, co pozwala na przenikanie przez pory skóry do jej głębi. W przeciwieństwie do kwasu wielkocząsteczkowego nie tworzy żelu, ale za to bardzo łatwo rozpuszcza się w wodzie. Niezbędnik w nawilżaniu skóry.
Alantoina
Tylko szczypta, ponieważ ten biały proszek słabo rozpuszcza się w wodzie. Przy przekroczeniu 0,5% stężenia wytrąci się, gdy temperatura kosmetyku zmaleje. Zakładam działanie łagodzące, szczególnie pożądane przy gojących się wypryskach oraz stosowaniu kwasów.
Olej konopny
Zawiera ponad 70% wielonienasyconych kwasów tłuszczowych. Z moich krótkich obserwacji wynika, że jest olejem lekkim, o charakterystycznym zapachu świeżych liści. Ładnie nawilża w porównaniu do oleju z pszenicy. Ponoć pomaga w leczeniu wyprysków. Ja dodaję go głównie ze względu na bardzo dobry skład.
MGS - emulgator.
Alkohol cetylowy - pomocnik emulgatora, nadaje odpowiednią konsystencję i pielęgnuje skórę.
FEOG - konserwant.
Proces tworzenia kosmetyku opisałam w postach:
|
Zdj robione w sztucznym świetle. |
Z pierwszych użyć mogę powiedzieć, że krem jest bardzo dobry.
Lekka konsystencja i łatwa wchłanialność idą w parze z porządnym nawilżeniem. Skóra nie lepi się (jak to było z ekstraktem truskawkowym), nie jest ściągnięta. Nakładam go zaraz po toniku z kwasem migdałowym -
nie ma śladu podrażnienia, suchości, pieczenia. Cera jest uspokojona. Nadaje się również pod makijaż mineralny, a podkreślam - nie każdy mój krem dobrze współpracował z minerałami.
Więcej napiszę o nim, gdy wysmaruję te 50g. Jeśli nie zechcę nic zmieniać w składzie (na dzień dzisiejszy tak właśnie jest), to będzie oznaczało, że moja olejowa teoria się potwierdzi i będę mogła szczerze polecać ten przepis :)
masz piękny nagłówek ! :)
OdpowiedzUsuńzapraszam też do mnie na rozdanie :)
Dziękuję :)
UsuńI znów spadłaś mi jak z nieba z tym kremem!
OdpowiedzUsuńWłaśnie miałam sobie jakis zrobić, a tu widze ładny przepis, lekko zmienię na moje potrzeby i zapasy i będzie git :)
Całuski
Jestem ciekawa, jaki Ci wyjdzie. Czekam na post! :)
UsuńHej,możesz podać proporcje składników w g.
OdpowiedzUsuńMożesz je łatwo wyliczyć. Jeśli chcesz zrobić 50 g kremu, to wpisz w kalkulatorze 0,20 (czyli 20%) x 50= i już. Podaję w składzie procenty, ponieważ łatwo jest obliczyć, a nie każdy robi taką porcję kremu, jak ja (zwłaszcza, gdy robi się pierwszy raz nowy przepis).
UsuńMoim zdaniem wszystko fajnie napisane dziękuje za pomysły :)
OdpowiedzUsuń